Pierwszy zbiór w 2011 roku pokazał, że z uprawianych odmian można wyprodukować dobre wino, dwa z nich zdobyły laury już w roku 2012, a w kolejnych latach nasze wina były również wysoko oceniane zdobywając kolejne medale.
Bardzo dobrze u nas spisują się niedoceniane przez innych winiarzy odmiany amerykańskie tj. Prairie Star, St. Pepin i Frontenac.
Będziemy eksperymentować jeszcze z innymi szczepami, chociażby z Solarisem,
jednak tymi wiodącymi pewnie zostaną: Jutrzenka, Seyval Blanc, Prairie Star, i Leon Millot. Mówi się, że jakość wina powstaje w winnicy i to prawda, ale wieloletnie doświadczenie winiarza też ma ogromne znaczenie. Każdy przecież zna swoją ziemię najlepiej i jak powiedział pewien węgierski mistrz, „aby być dobrym w tym co robisz, trzeba znać każdy krzak”. Błędy popełniają wszyscy i ich uniknąć nie można, ale na błędach się przecież uczymy. Ci z nas, którzy zajmują się tą profesją już sporo lat, mają jakieś swoje preferencje. Nie zawsze da się „wykrzesać” coś z odmiany, która się w innych regionach akurat dobrze spisuje. Tak było u nas z popularną odmianą Regent i po kilku latach trzeba było ją wyciąć. Jeśli z jakiejś odmiany przyzwoite wino można zrobić raz na trzy, cztery lata, to kolejnym etapem musi być karczowanie. Natomiast z amerykańskich odmian Prairie Star i St. Pepin wychodzą nam bardzo dobre wina, a świadczą o tym zdobyte za nie medale. To samo jest z Jutrzenką. Czy to jest wino odmianowe czy kupaż, też wielokrotnie zostało docenione na konkursach i co najważniejsze przez klientów.
Nie jest to tylko moja opinia, iż z odmian białych na Podkarpaciu wychodzą lepsze wina, niż z ciemnych. Zdarzyło się i tak, że wino „dopieszczane”, w efekcie nie spełniło do końca moich oczekiwań, a takie spontaniczne, prawie zapomniane, zdobyło najwyższy laur, mało tego, rozeszło się jak przesłowiowe świeże bułeczki. Tak widać bywa w tej sztuce.
Ze swojego doświadczenia, wiem także, iż nazwa ma również niebagatelne znaczenie. Smakosze pewnie ją zapamiętują, ba, nawet wiedzą po kilku latach z jakiej odmiany, bądź odmian, wino zostało zrobione. Przykładem u nas jest „Zadyma”. Po kilkunastu latach, „zadymiania”, nadałem produktowi inną nazwę i się nie przyjęła, choć wino miało taki sam skład. No cóż, chce Naród „Zadymę”, to ją będzie nadal degustował!